Dodatek z tytułu samotnego wychowania dziecka. Wysokość świadczenia wynosi 193 zł miesięcznie na jedno dziecko. Nie więcej niż 386 zł na wszystkie dzieci. Jeżeli dziecko posiada
Ostatnio coraz częściej słyszy się o „powołaniu do samotności”. Nawet młodzi ludzie, nieraz dopiero po studiach postanawiają nie zakładać rodziny. Robią to całkiem dobrowolnie albo – nie mogąc znaleźć kandydata na małżonka dochodzą do wniosku, że samotność jest ich drogą. Utwierdzają ich w tym media lansując bardzo popularny ostatnio model „singla”. A jak to wygląda naprawdę? Czy faktycznie jest takie powołanie? Czy Bóg dla tak wielu osób przewidział właśnie taką drogę do zbawienia? A może to tylko ucieczka przed odpowiedzialnością, modne wytłumaczenie dlaczego nie mam rodziny? A może za etykietką „singiel z wyboru” kryje się dramat współczesnego człowieka, któremu coraz ciężej znaleźć bratnią duszę? Może to wcale nie jest wolny wybór ani powołanie?Popatrzymy co kieruje człowiekiem w podjęciu decyzji o do zasady nie ma takiego powołania, by człowiek był sam. Bóg stwarzając człowieka stwierdził, iż nie jest dobrze by pozostał on samotny. Oczywiście, nie oznacza to, że każdy musi się żenić czy iść do zakonu. Rzeczywiście, są ludzie, którzy nie widzą się w żadnej z tych sytuacji. Całkiem dobrowolnie postanawiają pozostać bezżennymi. I to jest ok - pod jednym warunkiem: że poświęcą się czemuś konkretnemu, jakiejś wielkiej sprawie, idei, której wykonywanie nie dałoby się pogodzić z pełnieniem roli męża czy żony. Tylko my to rozumiemy tak: najpierw następuje zaangażowanie w jakąś działalność, najpierw zaczynamy coś robić dla innych. Widzimy, że to nas pochłania całkowicie, że staje się to naszym zadaniem życiowym, nie wyobrażamy sobie siebie w innej roli i dochodzimy do wniosku, że ta działalność jest dla nas ważniejsza niż realizacja siebie w rodzinie czy zakonie. I wtedy dobrowolnie z tej rodziny rezygnujemy, bez żalu, z poczuciem, że to jest właśnie najwłaściwsza droga. Oczywiście jest to wymodlone, rozpoznane, skonsultowane z kierownikiem duchowym, spowiednikiem itp. I daje nam to taką radość i poczucie spełnienia, że chcemy to robić całe życie. To jest właściwa kolejność. A nie taka: chłopak czy dziewczyna zastanawia się na powołaniem i dochodzi od wniosku, że jest powołany/a do samotności. I dopiero potem zaczyna się zastanawiać co by tu w życiu robić. No bo skoro nie rodzina czy zakon to coś "na usprawiedliwienie" bycia samemu wypada mieć. Zaczyna trochę działać w Caritasie, trochę w jakiejś wspólnocie, troszkę tego skubnie, trochę tego. W niczym dłużej miejsca nie zagrzewa. I co się dzieje? Nie jest spełniony/a, nie jest do końca szczęśliwy/a. Bo brak jest tej głębi, tego ducha ożywczego, kierującego ich zapałem. Lata lecą, czasem ktoś się koło nich zakręci, ale - według nich - "to nie to", bo oni mają przecież inne powołanie. Każdy dzień wygląda tak samo: praca, dom, jakiś obiad, zakupy dla jednej osoby, weekendy u rodziców. Natarczywe pytanie ze strony rodziny co dalej, na które nie bardzo wiadomo co odpowiedzieć. Przyjaciół coraz mniej, bo każdy zajęty swoimi sprawami. Nic za bardzo nie daje satysfakcji, bo dla kogo ubierać choinkę, dla kogo piec ciasto? W końcu naprawdę zostają sami i zastanawiają się co tu dalej robić, czym się zająć. Pojawia się myśl: a może trzeba było wyjść za mąż? A może trzeba było pójść do zakonu? Przystają do jakiejś grupy przy kościele, coś robią, ale nadal brak tego "ducha". Nie chcemy broń Boże nikogo urazić! Chcemy tylko powiedzieć, że jest ZASADNICZA RÓŻNICA między byciem samemu z wyboru (dla idei) a domniemanym powołaniem do samotności (z braku pomysłu na życie). I znów: wiemy, że nie wszyscy założą rodzinę. I nie z ich winy tak będzie. Po prostu - nie znajdą kandydata na męża czy żonę. I my tego absolutnie nie krytykujemy, doskonale rozumiemy ich ból, bo w pewnym momencie życia wydawało nam się, że będzie to też naszym udziałem. Należy takim osobom współczuć bólu niespełnionego powołania i na ile to możliwe starać się im pomóc – tak bardzo konkretnie: przez poznawanie ze swoimi znajomymi, którzy także jeszcze są sami, przez zachęcanie do szukania tej drugiej osoby przez internet czy choćby biuro matrymonialne. Natomiast zmierzamy do tego, że nie ma powołania DO SAMOTNOŚCI dla niej samej. Bo nikt nie może żyć dla siebie. A zatem albo wybiera poświęcenie życia czemuś i z tego powodu rodziny nie zakłada, bo nie pogodziłby obowiązków albo nie z własnego wyboru pozostaje sam, choć chciałby mieć rodzinę. I wtedy realizuje się inaczej. Natomiast nie może to być wybór z wygody, lenistwa, nierealnych oczekiwań co do kandydata na małżonka, lęku przez zobowiązaniem się. Wiecie kto to jest tak bardzo ostatnio lansowany singiel? Ktoś komu się wydaje, że "ma powołanie do samotności". Ktoś kto boi się wejść w formalny związek. Ktoś kto zostawia sobie furtki. Ktoś kto podejmuje wybory wygodne a nie słuszne. Trudno nam sobie nawet wyobrazić, by dobrowolnie zrezygnować z miłości: do małżonka lub w służbie bliźnich. Bo "powołanie do samotności" jest rezygnacją z miłości do innych na rzecz miłości tylko do siebie. I przeciwko takiemu powołaniu protestujemy. NIE WOLNO zatem robić założenia, że "może takie jest moje powołanie". Zdarza się też, że ktoś owo powołanie do samotności tłumaczy np. koniecznością pozostania z rodzicami. Zawsze w tym przypadku mamy mieszane uczucia. No bo faktycznie: rodzicom zawdzięczamy życie i wychowanie, a zatem sumienie nawet nakazuje nam zająć się nimi na starość. No i oczywiście rodzicom zawsze należy się pomoc. Ale pomoc nie może być rezygnacją z własnego życia. Bo co się stanie jak rodzice umrą? KASIA: Gdy dostajemy listy z pytaniem czy nie powinno się poświęcić rodzicom zawsze przychodzi mi na myśl moja kuzynka, której wydawało się że takie właśnie jest jej zadanie życiowe. Po śmierci rodziców, która nastąpiła wcześniej niż się komukolwiek wydawało zawalił się jej świat. Dosłownie. Skończyło się dla niej wszystko czym żyła. Nagle straciła cały sens życia, bo to co do tej pory robiła, czyli życie z rodzicami przestało istnieć. Została sama. Nagle spostrzegła, że jej rówieśnicy dawno już pozakładali rodziny, rodzeństwo ma dzieci i swoje małżeńskie sprawy i problemy i w zasadzie nawet nie bardzo ma o czym rozmawiać z koleżankami ze szkoły. Wcześniej nie bardzo jej to przeszkadzało, bo zawsze mogła wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami. Zbliżała się do czterdziestki ale była ładną, zadbaną kobietą i z pewnością mogła się jeszcze podobać. Jednak zamiast próbować wyjść do innych ona była już tak zgorzkniała, że nie wierzyła w swoje siły, w to, że ktoś chciałby się z nią spotykać i stwierdziła…że jej powołaniem jest samotność, nic już w jej życiu się nie zmieni i widocznie zawsze już będzie nieszczęśliwa. Czy musiało tak być?Dlatego moja Droga i mój Drogi: jeśli wydaje Wam się, że musicie pozostać całe życie przy rodzicach pomyślcie co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji. Bo ona może stać się też Waszym udziałem. Czy naprawdę pragniecie być całe życie sami? A Wami nawet Wasze dzieci się wtedy nie zajmą bo...nie będziecie ich mieli. Ani zatem dzieci nie powinny czuć „takiego obowiązku” ani też rodzicom nie wolno tego od dzieci wymagać. A jeśli tak się dzieje to znaczy, że po którejś stronie jest duży problem. Waszym obowiązkiem jest zrealizować swoje powołanie. Jeśli czujesz się powołana do małżeństwa to znaczy, że masz wyjść za mąż i mieć rodzinę. Opiekować się rodzicami, ale nie być ich wiecznym dzieckiem. Tego Ci robić nie wolno, bo zmarnujesz życie. A co robić w sytuacji gdy rodzice na to nalegają? Delikatnie tłumaczyć i pokazywać jaka jesteś szczęśliwa z kimś. A jak nie akceptują - robić swoje. I nie bać się, że rodziców zasmucisz, zdenerwujesz. Może tak będzie, ale to nie będzie Twoja wina. Powtórzymy jeszcze raz: należy rodzicom pomagać, należy ich odwiedzać i za nimi tęsknić, należy nawet na starość wziąć ich do swojego domu. Ale nie wolno koniecznością pomocy rodzicom tłumaczyć sobie „powołania do samotności”. Bo ani rodzicom nie dogodzicie ani Wy nie będziecie szczęśliwi. Jeszcze innym argumentem jaki zdarza nam się słyszeć to taki, że „nikt mnie nie pokocha” lub „nie nadaję się do związku”. Jeśli tak twierdzisz to zapytamy przewrotnie: skąd wiesz? Skąd wiesz, że jak do tej pory nikt Cię nie pokochał to już nigdy się to nie zdarzy? Nie wiesz co Cię spotka za tydzień, pół roku, rok. Nie wiesz i nie możesz wiedzieć więc się nie zarzekaj. Dlaczego ktoś miałby Cię pokochać? A dlaczego nie? Zrób listę za i przeciw, tylko bądź obiektywny. Wpisz na nią konkretne argumenty dlaczego nie i dlaczego tak. I co? Taki najgorszy nie jesteś, prawda? Jasne, nie jesteś najpiękniejsza i nie jesteś najmądrzejszy, ale jest takie ludowe przysłowie: „Każda potwora znajdzie swego amatora”. Nawet Shrek znalazł żonę. A Ty przecież trochę od Shreka jesteś przystojniejszy, prawda? No właśnie. A zatem nie wiesz czy ktoś nie szuka właśnie kogoś takiego jak Ty. Ja też myślałam, że takiej jak ja nie szuka i mój mąż też tak myślał. A teraz jesteśmy małżeństwem. Jeśli nie byłeś w związku, to nie wiesz czy się nadajesz czy nie. Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś nie dojrzał do bycia w związku, ale to raczej kwestia osobowości jako takiej a nie "nieumiejętności". Nie możesz powiedzieć, że nie lubisz szpinaku jeśli nigdy go nie jadłeś. Jeśli zatem nie kochałeś to jak możesz twierdzić, że się do tego nie nadajesz? I wiecie co kochani? Ile razy dostajemy takie listy z twierdzeniem, że ktoś chce żyć bez miłości, że ktoś się nie nadaje itp. to jednego możemy być pewni: że to pisze ktoś kto myśli dokładnie na odwrót. Ktoś, kto bardzo chce kochać i być kochanym. Jak ktoś pisze, że chce nauczyć się żyć bez miłości to mamy 100 % gwarancji, że miłości właśnie najbardziej w życiu pragnie. A wiecie skąd to wiemy? Z autopsji. Kiedy człowiek czegoś w życiu bardzo pragnie a tego nie otrzymuje, kiedy bardzo się stara i robi wszystko by to osiągnąć a mimo wszystko to „coś” od niego nie zależy to przychodzi taki moment, że ma już dosyć. Taka chwila, kiedy nie ma już siły wołać, błagać, szukać. Kiedy jest już tak psychicznie zmęczony, że chce już tylko przestać pragnąć. Myślę, że być może w takim stanie był Jezus w Ogrójcu kiedy wołał: „Ojcze, oddal ode mnie ten kielich.”. Nic nie pomagało na oporność ludu: ani nauczanie ani cuda, nic. Wiedział, że ostatecznym środkiem jest Jego Męka i Śmierć. I już nie mogąc udźwignąć tego ciężaru modlił się o ulgę. I dlatego takie listy są wołaniem o miłość. Bo wydaje nam się, że stosując technikę: "kwaśne winogrona", czyli wmawiając sobie, że to co jest obiektywnie dobre to dla mnie będzie niedobre odczuwamy ulgę. Nie jest tak, prawda? Albo jest na chwilę a w najmniej spodziewanym momencie zmora wychodzi i dusi za gardło. Dlatego nie wypierajmy się miłości. Nie wypierajmy się jej pragnienia. Bo to tak jakbyśmy chcieli zrezygnować z jakiegoś wymiaru swojego człowieczeństwa. Nie da się. I nie zatem do wniosku, że życie w pojedynkę może być wyborem (ktoś decyduje się poświęcić pracy charytatywnej, nauce itp.) lub stanem, w którym znaleźliśmy się wbrew woli. No właśnie i co wtedy? Jeśli czujemy powołanie do małżeństwa powinniśmy szukać nadal. No, ale są ludzi którzy chcą założyć rodzinę, szukają i nie znajdują, znamy przecież takie osoby z naszego środowiska. Co z nimi? Najpierw należy się zastanowić czy mają one realne wymagania co do drugiej osoby, bo czasem różnie z tym bywa. Jeśli tak to czy nie boją się pokochać, czy nieświadomie nie odrzucają innych poprzez swoje zachowanie np. głębokie poranienia, z którymi sobie nie poradzili czy jakieś cechy, które utrudniają wspólne życie (np. jakąś niezaradność życiowa, niezdecydowanie itp.). Jeśli nie – módlmy się i szukajmy dalej. My zawsze zachęcamy, by nie pozostawać biernymi. Powiedzenie: ”Siedź w kącie, znajdą Cię” może było dobre w początkach naszego wieku gdzie się wszyscy na wsi znali i chłopak wiedział w którym domu jakiej dziewczyny się spodziewać ale nie bardzo ma zastosowanie w dzisiejszym zwariowanym świecie. Dlatego my zachęcamy, nie tylko chłopaków ale i dziewczyny, by zawierzając Bogu kwestię małżonka sami także byli aktywni. By „dali Bogu szansę”. By nie izolowali się od ludzi, by nie unikali spotkań towarzyskich. Aby nie odmawiali np. pójścia na wesele jako osoba towarzysząca. A może właśnie na tym weselu okaże się, że ten kolega z osiedla to całkiem fajny, dobrze wychowany chłopak? A może na jakichś imieninach okaże się, że brat koleżanki jest całkiem interesującym mężczyzną, który ma swoją pasję? A może ta szara myszka, na którą nie zwracałeś uwagi to wspaniała dziewczyna, która wiele robi dla innych i piecze pyszne ciasta przy okazji? Nie wstydźmy się poznawać kogoś przez biuro matrymonialne, szczególnie katolickie. Najbardziej „sztandarowym” przykładem małżonków z takiego biura są oczywiście rodzice obecnego papieża ale też wiele bardzo zgodnych, dobrych małżeństw, które nie wiadomo dlaczego wstydzą się przyznać, że w ten sposób się poznali. A przecież tam się jasno określa swoje oczekiwania i preferencje i przychodzą tam poważni ludzie – właśnie w tym celu, więc jaki tu powód do wstydu? Jak to jest, że współczesny świat nie wstydzi się grzechu, wręcz chlubi się z powodu jawnego łamania przykazań a „biuro matrymonialne” budzi zażenowanie. Przyznacie, że to dziwne, prawda? Ostatnio bardzo wiele osób poznaje się też przez internet. Na stronie za pośrednictwem działu „Źródełko” poznało się około 20 małżeństw. Jest też wiele innych, wartościowych, chrześcijańskich portali gdzie szanse trafienia na „swego” człowieka - w sensie wartości i poglądów są ogromne! Oczywiście, internet jest większym ryzykiem niż biuro i dlatego zachęcamy do korzystania ze stron sprawdzonych i takich, o których wiadomo, że mają coś wspólnego z wiarą. Nie bójmy się: nic nie tracimy a możemy zyskać może jakaś wspólnota? Wcale nie jest tak, że to dobre tylko dla studentów czy licealistów. Są też wspólnoty tworzone przez młodzież pracującą, duszpasterstwa postakademickie. Może warto? My sami poznaliśmy się w maleńkiej wspólnocie, gdzie na 10 osób utworzyły się ...cztery małżeństwa! To niezwykłe a dla nas dowód na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych a „Duch wieje kędy chce…”. A nawet jak małżonka we wspólnocie nie poznamy to wzbogacimy życie duchowe. A może któraś z koleżanek ze wspólnoty ma brata, którego poznamy odwiedzając ją w domu? Nigdy nic nie wiadomo. Kochani - i jeszcze jedno. Dawajmy sobie nawzajem szanse. Nie można stwierdzić, że „to nie ten człowiek” po pierwszym spotkaniu (pomijamy przypadki ewidentnego chamstwa, cwaniactwa i sytuacje gdzie ktoś jest wulgarny albo otwarcie manifestuje swoje nienajciekawsze poglądy). Spotkajmy się minimum 2-3 razy. Rozmawiajmy ze sobą. Trzeba się bowiem poznać, by podjąć decyzję i nie jest tak, że od pierwszego razu „się wie”. No, ale o tym pisaliśmy już wcześniej. A jeśli już wyeliminujemy wszystkie powody braku małżonka, wypróbujemy wszystkie sposoby i nie znajdujemy odpowiedzi na swoją samotność to pozostaje tylko się modlić by Bóg to jednym z psalmów czytamy: "Bóg spełni pragnienia twego serca". W pierwszym odruchu chciałoby się odczytać te słowa dokładnie tak jak one brzmią. Że Bóg spełni nasze pragnienia założenia rodziny, że da nam poznać tą właściwą osobę. To normalne odczucia, bo to są właśnie pragnienia naszego serca. Jednakże wiemy, że mimo wszystko nie zawsze tak będzie. Jak wtedy odczytywać słowa psalmu? Czy pragnienie serca człowieka może być sprzeczne z pragnieniem Boga np. odnośnie założenia rodziny? A jeżeli tak to chyba jest to jakiś niesamowity dramat, na który Bóg nas skazuje. Czy naprawdę zaspokojenie pragnienia naszego serca w miłości może być nierealne? Nie. Nie, bo gdyby tak było Bóg nie byłby Ojcem miłosiernym. Bóg natomiast - jak już wielokrotnie mówiliśmy wcześniej - nie jest złośliwy. On nie bawi się naszymi uczuciami i nie skazuje nas na bezsensowne cierpienie – choć pewnie w chwilach rozpaczy każdemu z nas zdarzało się tak myśleć. Ale tak nie jest, bo gdyby tak było całe dzieło stworzenia byłoby bez sensu. Może być naturalnie tak, że Bóg, chcąc dla nas zawsze dobra inaczej postrzega to dobro niż my w danej chwili. A zatem obietnicę zaspokojenia pragnienia naszego serca należy rozumieć szerzej. Należy ją rozumieć jako zaspokojenie pragnienia serca w ogóle, nie tylko w tej chwili. Bo na każdym etapie życia mamy jakieś pragnienia i wyrywkowe przeczytanie jakiegoś fragmentu Pisma św. daje nam natychmiastową obietnicę ich spełnienia. Natomiast w tym przypadku chodzi o największe pragnienie serca człowieka, czyli pragnienie Boga. Bóg dając nam zbawienie daje nam obietnicę zaspokojenia właśnie tego największego głodu człowieka - znalezienia się w obecności Boga na wieczność, zbawienia i "przygarnięcia" przez Boga. Bo to jedno, jedyne pragnienie ludzkiego serca jest najbardziej ponadczasowe i niezmienne pośród wszystkich etapów życia i okoliczności, bo do tego przecież sprowadza się cel naszego życia. I dlatego należy modlić się, żeby Bóg zaspokoił to konkretne pragnienie naszego serca i przemienił tą tęsknotę za drugim człowiekiem w tęsknotę za Bogiem i działanie dla innych. Ale takie, by nie był to środek zastępczy, wypełniacz czasu, coś na zapomnienie czy metoda klina tylko autentyczne zaspokojenie serca przynoszące ukojenie i szczęście. Dopiero wtedy nie będzie dramatu gdy Bóg to uczyni, gdy będziemy tego zaspokojenia pragnąć i godzić się na to. Nie wypierajmy się zatem pragnienia miłości: prośmy o nią Boga a On da nam ukojenie. I wtedy nawet „samotność” nie będzie i TomekRedakcja portaluPomoc Moja siostra,matka samotna z 2 dzieci w wieku szkolnym, przyjechala do Anglii w lipcu 2013roku,na poczatku mieszkala ze mna,pracowala dorywczo.Uzbierala sobie na wynajecie mieszkania, musiala zaplacic za czynsz za miesiac z gory+depozyt,po miesiacu dopiero otrzymala housing benefit.Trafila na liste oczekujacych na mieszkanie tylko dzieki temu
Haley DePass ma 24 lata i samotnie wychowuje synka. Ta młoda mama próbuje pokazać innym mamom, że samotne macierzyństwo, chociaż jest trudne, nie jest gorsze od wychowywania dziecka razem z jego tatą. Przeczytajcie wpis, który opublikowała Haley. Zgadzacie się z nią?Bycie samotną mamą nie oznacza, że mój syn coś traci, bo nie ma z nami jego taty. Myślę, że większość samotnych mam zna to spojrzenie, kiedy mówią, że nie są już w związku z ojcem dziecka. Jako samotna mama, spojrzenie "oj, jesteś taka biedna" dostaję za każdy razem, kiedy mówię, że ojciec mojego syna nie jest już zaangażowany w nasze życie. Szczerze mówiąc, kiedy poznaję kogoś nowego, wyjaśnienie tej sytuacji jest czymś, czego się potwornie boję. Zazwyczaj pojawia się wtedy pytanie "Cóż, a czy on w ogóle angażuje się w życie dziecka". Nienawidzę tego pytania szczególnie dlatego, że kiedy mówię o naszej sytuacji – że ojciec mojego syna właściwie w ogóle nie tego nie robi – ludzie odpowiadają "przynajmniej ma twojego tatę i twoich braci, będzie miał porządne męskie wzorce". Nie zaprzeczam, mój tata i moi bracia będą wspaniałymi męskimi wzorcami dla mojego syna (już są), ale chcę zaznaczyć, że inni nie mają prawa decydować o obecności mężczyzny w życiu mojego syna. Z jakichś powodów, społeczeństwo przypomina mi na każdym kroku, że moim obowiązkiem, jako samotnej matki, jest wprowadzić do życia mojego syna silną męską osobowość, skoro jego ojciec nią nie jest. Przepraszam, ale chrzanić to! Kto powiedział, że ja nie mogę nauczyć mojego syna, co to znaczy "być prawdziwym mężczyzną"? Kto powiedział, że mój syn musi dorastać w tym bzdurnym przekonaniu? Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo ma coś nie tak z głową. Uważa, że przez to, że jestem kobietą, nie mogą nauczyć mojego syna, co to znaczy być mężczyzną. Czyżby się bali, że jako kobieta, nie nauczę mojego dziecka tłumienia uczuć? Że nie nauczę go, w jaki sposób radzić sobie z agresją, w końcu jestem tylko słabą kobietą? Niezależnie od tego, co nasze społeczeństwo myśli lub czego nie myśli, chcę, żeby mój syn wiedział, że jego mama, choć nie ma penisa, nauczy go jak być dobrym, serdecznym i opiekuńczym człowiekiem. (...) Nie wiem, dlaczego w naszej kulturze moje umiejętności wychowawcze kończą się na karmieniu i uspokajaniu mojego dziecka, nauce prania i pokazywaniu, jak zrobić jajecznicę. Nie chcę, aby mój syn dorastał w środowisku, gdzie kobiety odpowiedzialne są wyłącznie za sprzątanie, gotowanie i odbieranie ze szkoły. Przekonanie, że mnie i mojemu synkowi czegoś brakuje, bo nie ma w naszym życiu mężczyzny, sprawia, że jako matka i jako kobieta powinnam czuć się niekompletna i nie dość dobra. Jest inaczej: jestem wszystkim po trochu, jestem tak samo mądra, tak samo opiekuńcza, silna, bystra, w ten sam sposób nauczę go obsługiwania skrzyni biegów i ścielenia łóżka. Mogę nauczyć go wartości zdrowej rywalizacji, ale mogę go też przytulać i pocieszać, kiedy coś będzie go boleć. Kiedy o nim myślę, nie mam wątpliwości, że on i ja możemy zmienić normy społeczne i przekonania, że mężczyzna musi być "twardy" i "wycofany". Chcę nauczyć synka, że może wyrażać uczucia, jeśli czuje się pewnie w swoim otoczeniu, a kiedy to robi, nie staje się mniej męski. Wreszcie, nigdy nie czułam, że wychowywanie mojego syna w pojedynkę uniemożliwi mu bycie dobrym, czułym człowiekiem. Jest mnóstwo przykładów wspaniałych ludzi wychowywanych przez jednego rodzica, np. prezydent Barack Obama czy aktorka i reżyserka Jodie Foster. Są nawet badania, że synowie samotnych mam mają większe szanse, żeby odnieść sukces. Ja osobiście wierzę, że bycie przy moim synku i dawanie mu przykładu jest najlepszym sposobem, żeby wychować szczęśliwe dziecko, które poradzi sobie w życiu. (...) Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc mojemu dziecku odnaleźć się w świecie, ale nigdy nie zrobię tego przez ograniczenie się do definicji "mamy", jaką narzuca mi społeczeństwo.
Kobieta która zauważy u ciebie chęć poznania jej skarbów, będzie patrzeć na ciebie przychylnie od pierwszych chwil, a i serce szybciej się otworzy. Pamietaj, zapomnij o restauracjach, czy tez długich spacerach. Wspólny wypad na lody, czy tez do kina na rodzinny seans powinno wzbudzić w dzieciach cieple uczucia do ciebie. Dołączył: 2008-05-11 Miasto: Polandia Liczba postów: 5004 27 lipca 2014, 17:14 Witam :)Uważacie, że kobieta samotnie wychowująca maleńkie dziecko ma szanse na ułożenie sobie życia w sferze damsko-męskiej?Spotkałyście się z sytuacją, gdzie taka kobieta szczęśliwie się zakochała, a mężczyzna pokochał i wychowywał dziecko tak jak swoje? Edytowany przez Kamilika 27 lipca 2014, 17:16 Dołączył: 2008-05-11 Miasto: Polandia Liczba postów: 5004 27 lipca 2014, 17:45 Jest możliwe, ale bądź uczciwa i szukaj sobie faceta, który też ma dziecko. Dlaczego tylko ty masz wnieść obciążenie w ten związek? Wszystkie byście chciały nowego, kochającego tatusia dla waszego dziecka, ale już związać się z dzieciatym to nie za bardzo. Wszystkie byście chciały upolować wolnego bez strasznie kąśliwa... Nikt nie powiedział tego co Ty sama stwierdziłaś... OBCIĄŻENIE powiadasz... i nie wiem co ma do tego uczciwosć... Dołączył: 2014-01-14 Miasto: Liczba postów: 1702 27 lipca 2014, 17:48 Kumpel mojego faceta poznal dzieciata i sa razem juz chyba ze 2 lata. Mlody mowi do niego per "tato", ma jakies 3 lata. Koles z ktorym pracuje zwiazal sie z dziewczyna ktora miala 2 corki, teraz razem maja sie ze spora czesc kolesi po/kolo 30 stki szuka dzieciata, bo nie bedzie go molestowac o dziecko, kiedy on nie chce. Tak bylo w przypadku kumpla mojego faceta. Twierdzi ze odchowany malec jest i nie musi wstawc w nocy i nie ma nie przespanych nocy, a do tego dziewczyna juz nie chce dziecka wiec jest spokoj. Edytowany przez Goecja 27 lipca 2014, 17:51 idealia 27 lipca 2014, 17:48 Niestety, taka jest prawda. Dzieciatych facetów jest obecnie sporo, coraz więcej związków małżeńskich w młodym wieku się rozpada. Szukaj wśród samotnych tatusiów. Skoro chcesz, by facet cie pokochał i twoje dziecko, to bądź gotowa na to samo. Dołączył: 2008-05-11 Miasto: Polandia Liczba postów: 5004 27 lipca 2014, 17:50 Ja nie muszę sobie nikogo szukać, czasem poprostu tak sobie mysle... Dołączył: 2011-05-21 Miasto: Kraków Liczba postów: 15432 27 lipca 2014, 17:51 idealia napisał(a):Niestety, taka jest prawda. Dzieciatych facetów jest obecnie sporo, coraz więcej związków małżeńskich w młodym wieku się rozpada. Szukaj wśród samotnych tatusiów. Skoro chcesz, by facet cie pokochał i twoje dziecko, to bądź gotowa na to powiedziala ze nie jest gotowa? raczej nikt sobie nie wybiera czy zakocha sie w kims z dzieckiem czy bez...... Dołączył: 2014-01-14 Miasto: Liczba postów: 1702 27 lipca 2014, 17:53 Znam "patologie" gdzie dziewczyna ma 5 dzieci i kazde z innym bo kazdego faceta chciala zatrzymac "na dzieciaka".... jak widac...dalej do niej lgna hahaha idealia 27 lipca 2014, 17:54 zaprawdeprzekletemiejsce napisał(a):idealia napisał(a):Niestety, taka jest prawda. Dzieciatych facetów jest obecnie sporo, coraz więcej związków małżeńskich w młodym wieku się rozpada. Szukaj wśród samotnych tatusiów. Skoro chcesz, by facet cie pokochał i twoje dziecko, to bądź gotowa na to powiedziala ze nie jest gotowa? raczej nikt sobie nie wybiera czy zakocha sie w kims z dzieckiem czy bez......Możliwe, że jest, tego nie wykluczam, ale jednak większość samotnych mamusiek poluje na wolnego bez obciążeń i na to liczy, nie oszukujmy się. Edytowany przez idealia 27 lipca 2014, 17:55 alyssaa 27 lipca 2014, 18:00 Facet nigdy do konca nie zaakceptuje dziecka innego samca. Moze przez pierwszych kilka lat takie cos funkcjonowac ale potem wyjdzie szydlo z worka. Wiem z autopsji. elewinkaa 27 lipca 2014, 18:00 tak Dołączył: 2014-01-14 Miasto: Liczba postów: 1702 27 lipca 2014, 18:03 Matulu! przeciez ona nie napisala ze szuka faceta bez "obciazen" tylko zapytala sie czy samotna matka moze znalezc milosc. Czyli nie chodzi o łowienie dobrobytu, a znalezienie dobrego serca, ktore pokocha ja i jej narybek. Jest spora szansa na znalezienie milosci/partnera ktory zaakceptuje ciebie z dzieckiem. Spotkalam sie w wieloma takimi przypadkami ... w Irlandii. Nie oszukujmy sie, ze w Polsce bedzie ciezej, ale nie jestes w zaden sposob skreslona. Kazdy ma prawo kochac i byc kochanym. A gadanie o "bagazach" jest totalnie bez-sensu... Czy grube osoby mają szanse na miłość? xxx zapytała ta, która od lat nie może nikogo znaleźć i będzie samotna przez resztę zycia. Udostępnij ten post Link to postu Samotne matki, które myślą o nowym związku, często odmawiają sobie możliwości poznania kogoś bliżej. Samotne mamy zdają sobie sprawę z tego, że to do nich należy zaspokojenie potrzeb ich dziecka. Towarzyszy im więc obawa, że nie zdołają połączyć samotnego rodzicielstwa z nową miłością. Czy słusznie? Samotne matki przejmują obowiązki obojga rodziców Dźwigają na swych barkach wiele obowiązków i są przekonane, że niezależnie od wszystkiego muszą być silne To przekonanie pogłębia się, jeśli nie mogą liczyć na wsparcie bliskich. Niestety, nie brakuje takich przypadków… Portale randkowe dla samotnych matek - czy to dobry pomysł? 90 proc. samotnych rodziców w Polsce stanowią właśnie samotne matki. Wychowywanie dzieci to dla nich nie tylko źródło radości i satysfakcji, ale też czas i poświęcenie, a przy okazji rezygnacja z życia prywatnego i uczuciowego. Samotne matki zastanawiają się, czy – gdyby kogoś poznały – zdołałyby pogodzić obowiązki mamy i randkowanie. Część samotnych matek ma jednak na tyle silną potrzebę bliskości, że decyduje się na rozpoczęcie poszukiwań potencjalnego partnera. Często, z racji braku czasu, ale też braku możliwości poznania kogoś nowego w najbliższym otoczeniu, decydują się na założenie konta w portalu randkowym. - Spędzałam właśnie kolejny, samotny wieczór, popijając herbatę – wspomina Gosia z Krakowa (44 lata). – Córka miała wtedy dwa lata. Pomyślałam, że fajnie byłoby z kimś pogadać. Koleżanki namawiały mnie, żebym zaczęła żyć nie tylko dla dziecka, ale też dla siebie – i poznała kogoś. Skusiłam się i założyłam konto w Sympatii. Na miłość się nie nastawiałam – po rozwodzie trudno mi było wierzyć, że miłość jest w ogóle możliwa. Poznałam kilka, może kilkanaście osób. Udało mi się nawet umówić na dwie randki. Portal był dla mnie miłą odskocznią po ciężkim dniu, dzięki niemu wróciłam na właściwe tory. Co prawda obecnego partnera poznałam całkiem przypadkowo poza siecią, to bardzo miło wspominam spędzony tam czas. Gosia nie zdecydowała się na skorzystanie z portalu randkowego dedykowanego samotnym matkom, choć słyszała, że takie istnieją. Dlaczego? Jak tłumaczy, wolała wejść w zwyczajne środowisko singli – spotkać różnych ludzi, z różnymi doświadczeniami, nie tylko samotnych rodziców. "Samotna matka pozna mężczyznę, który..." - czego szukają samotne mamy? Wiele samotnych mam, podobnie jak Gosia, nie chce zaczynać nowej znajomości od podawania informacji, że mają dziecko. Choć wydawałoby się, że to informacja niezwykle istotna – tym bardziej, jeśli poważnie myślimy o nawiązaniu trwałej relacji. Obawiają się, że już na wstępie zamkną sobie drogę do poznawania mężczyzn. Część samotnych mam uważa jednak, że takiej informacji nie powinno się zatajać i że jest to nieuczciwe wobec nowo poznanego mężczyzny. Wiele z nich, oprócz profili na portalach randkowych, jest aktywna na różnych forach poświęconych tematyce samotnych matek. Oto przykłady: Mam 20 lat, jestem mamą 8-miesięcznej córeczki. Zostałam jakiś czas temu wdową :( Szukam kogoś do popisania (Mimi) Ja także szukam miłości, jestem mamą rocznego synka, mam 21 lat (sylwia21) Jestem matką 20- i 10-latki, nie szukam księcia z bajki, tylko mądrego i wrażliwego mężczyzny. A sama świadomość, że jest tatą samotnie wychowującym dziecko, przemawia za tym, że jest wartościowym człowiekiem (kin stan) Czy – jak czytamy w ostatnim anonsie – samotne matki chętniej związałyby się z mężczyzną, który jest już ojcem, niż z takim, który nie ma jeszcze własnych dzieci? Tak naprawdę nie ma reguły, bo wszystko zależy od oczekiwań samotnych mam, a także ich wcześniejszych doświadczeń. Część z nich liczy także na to, że nowy partner pomoże im w opiece nad dzieckiem. Inne są zdania, że to one są odpowiedzialne za własne dziecko i nie oczekują od potencjalnego partnera, aby składał takie deklaracje. Czy samotnej matce łatwo znaleźć miłość? Tu zdania również są podzielone. - Osoby z bagażem w postaci dziecka mają trudniej ze znalezieniem partnera niż osoby bez tego bagażu – pisze samotna matka na jednym z forów. - Tak jest od dawna i się to jakoś nie zmienia, nieważne, ile by się pisało i mówiło o tym, że są lepsi, mądrzejsi itd. Takie same trudności mają też brzydcy (chociaż nie mają wpływu na swój wygląd), grubi (większa część ma wpływ na swój wygląd), niepełnosprawni , niscy (…) Część pań jest jednak zdania, że fakt bycia samotną matką nie przekreśla jej szans na ponowne ułożenie sobie życia. - Mama z dzieckiem spokojnie może poznać faceta i ułożyć sobie życie, bo po prostu są też tacy mężczyźni, prawdziwi, fajni, odpowiedzialni, którym to nie przeszkadza – pisze M. - Szanują to, a i starają się pomóc w opiece - sama takiego poznałam. Sam byłem samotnym tatą z dzieckiem - teraz jesteśmy razem i mamy dwójkę naszych, choć nie naszych, dzieci i jest fajnie. I na koniec jeszcze jeden, ciekawy komentarz, który powinna przeczytać każda samotna mama: - Szczęście to nie jest coś, co dane jest raz na zawsze – pisze romac77. - Nikt nie powiedział, że tego nie stracimy. Ale czy z tego powodu mamy go nie szukać? Czy jeśli zostaniemy sami, to oznacza, że trzeba sie poddać? Otóż nie! Uwierzcie, każde dziecko nie będzie szczęśliwe, kiedy zobaczy, że wy nie jesteście. To od was zależy, czy ono zobaczy świat takim, jak wy byście chcieli. To, co nie udało się, nie może rzutować na to, co przed wami. Przyszłości nikt nie zna, ale to nie oznacza, że nie mamy jej pomóc. Jesteś samotną matką i interesuje cię bliska relacja, trwały związek? A może po prostu masz ochotę z kimś porozmawiać? Dołącz do Sympatii i poznaj osobę, z którą połączy cię coś więcej. Dołączam do za darmo>> Źródło: Dodano 31.08.2020. 57. Mieszkanie komunalne to własność gminna, a prawo do zamieszkania w nim otrzymują osoby spełniające określone kryteria. Przyznanie lokalu jest specyficzną formą pomocy społecznej. Niemniej o mieszkania komunalne starają się często osoby, które takiej pomocy nie potrzebują.

Forum: Oczekując na dziecko Czytam od dłuższego czasu Wasze wypowiedzi i wszystkie są wypełnione ciepłą rodzinną atmosferą. To bardzo dobrze- tak powinno być – rodzina to podstawowa komórka społeczna. Ja niestety nie mam tego szczęścia. Oczekuje dziecka (termin na wrzesień) i jeszcze, powtarzam jeszcze jestem mężatką. Ale jestem w trakcie sprawy rozwodowej. Powód- zdrada mojego męża. Lecz nie będę rozwidzić się na temat zdrady, bo ja ten temat juz przetrawiłam, ale teraz chcę porozmawiać o samotnym wychowaniu dziecka- bo to mnie teraz czeka. Boje sie tego, bo nie wiem jak sobie poradzę. Nie wiem jak to jest kiedy dzicko ma tatusia tylko z doskoku, kiedy inni chodzą szczęśliwymi rodzinami na spacery a ja jako samotna matka, czy nie będę dyskryminowana z tego powodu? czy nie bedę miała ciągłego żalu do losu, do wszystkich ludzi na świecie. Moze będę zgorzkniałą rozwódką… Czy jest jakaś szansa że kogoś poznam kto mnie pokocha i moje dziecko jak własne? Teraz kiedy emocje związane ze zdradą i rozwodem juz opadły zaczynam sie zastanawiać jakie życie mnie czeka i moje dziecko. Czy możliwe że bedę szcześliwa, czy mlaeństwo nie odczuje braku taty i tego typu obawy. Proszę podzielcie się ze mną swoimi spostrzeżeniami, może nie koniecznie osobistymi ale np. z najbliższego otoczenia. Prawdę mówiąc żyć mi się odechciewa. Zawsze mąż stanowił dla mnie całe moje życie, ufałam mu bezgraniczie a teraz kiedy okazał sie człowiekiem w masce, zwykłą świnią,, nie wiem jak sie znaleźć w tym wielkim, okrutnym świecie. Co do rozstania to nie uniknione- myslałam o tym wiele, uwierzcie mi, rozpatrywałam wiele możliwości, zdarzenie nie ma żadnych okoliczności łagodzących. Czysta premedytacja z jego strony i to ciągnąca sie juz od dawna. Także nie potrafiłabym mu wybaczyć i zaufać- chociaż próbowałam. Gdyby nie dziecko które ma nadejść nie miałabym celu aby żyć i pewnie nie byłoby mnie już tutaj…. Pandora

. 275 678 519 696 188 60 26 518

czy samotna matka ma szanse na miłość